W ramach walki z kryzysem rząd zapowiadał podjęcie działań zmierzających do ochrony miejsc pracy w firmach, w których zmniejszyła się sprzedaż. Nowatorskie podejście do tej kwestii w projekcie ustawy antykryzysowej okazało się dużo bardziej restrykcyjne, niż pierwotne zapowiedzi. Projekt zakładał, że przy spadku obrotów firmy o 15 procent państwo dopłaci pracodawcom do pensji pracowników. Dopłaty wyniosą połowę pensji minimalnej, czyli tyle, ile wynosi obecnie wysokość zasiłku dla osób bezrobotnych – 794 zł. Resztę pokryje pracodawca. Pracodawcy będą mogli liczyć na dopłaty do pensji pracowników, gdy zmniejszą im czas pracy. Szacowano, że rozwiązania przyczynią się do ochrony nawet 60 tysięcy miejsc pracy, a budżet na ten cel wyniesie 500 mln zł. Przyjęta jednak przez rząd wersja ustawy uzależnia uruchomienie pomocy od wysokości bezrobocia, a tego warunku w pierwotnym tekście projektu nie było. Według środowisk pracodawców warunki otrzymania wsparcia będą zbyt wygórowane, przez co pomoc otrzyma niewiele przedsiębiorstw. Miało być lepiej, wyjdzie jak zawsze?